SPRZEDAM

ZWIERCIADŁO GŁÓWNE 315mm

Średnica 315mm.

Ogniskowa 1560mm.

Grubość płyty około 40mm

Materiał- szkło optyczne Bk 7

Cena   1700PLN

Zwierciadło 315mm

zwierciadło 315mm

Zwierciadło napylone. Posiada szczerbę widoczną na zdjęciu. Wspomniana szczerba nie wchodzi w pole czynne i powstała przed szlifem i figuryzacją. Nie ma wpływu na dawane obrazy. Cena do małej negocjacji.

 

ZWIERCIADŁO GŁÓWNE 280mm

Średnica 280mm

Zwierciadło wykonane kiedyś przez p. Poruczkę. Wkrótce podam ogniskową oraz cenę, sprawdzę też dokładność wykonania. (nie jestem właścicielem tego zwierciadła)

 

 

Opublikowano w kategorii: Bez kategorii |

Badanie zwierciadeł płaskich

Często za złe obrazy teleskopu odpowiada nie zwierciadło główne czy zła kolimacja optyki, ale właśnie zwierciadło płaskie. Zwierciadło płaskie powinno miec dokładność wykonania lambda/4 i jeśli takową ma, to będzie dawać bardzo dobre obrazy. Najlepsza formą sprawdzenia jakości wykonania zwierciadła płaskiego jest badanie interferometrem. Niestety jest to kosztowne urządzenie i przez to mało dostępne dla astroamatorów. Dużo łatwiej jest o szklany sprawdzian interferencyjny. O ile jednak badanie za pomocą interferometru jest bezinwazyjne, to w przypadku badania zwierciadła sprawdzianem szklanym należy przyłożyć wspomniany sprawdzian bezpośrednio do powierzchni badanego zwierciadła. I tu powstaje problem, bo aby zrobić to dobrze, trzeba mieć trochę doświadczenia. Po pierwsze, zarówno powierzchnia badanego zwierciadła jak i sprawdzianu musi być absolutnie czysta. Każde zanieczyszczenie pomiędzy zwierciadłem oraz sprawdzianem spowoduje niemożność wykonania prawidłowego pomiaru, na dodatek grozi podrapaniem sprawdzianu i zwierciadła. Dodam, że o ile pojedyncze rysy na zwierciadle głównym są praktycznie bez wpływu na jakość obrazu, to bardzo  porysowane zwierciadło płaskie może już niestety pogorszyć dawane obrazy. Używając porysowanego sprawdzianu zwiększa się ryzyko uszkodzenia badanych powierzchni, trudniej jest też taki sprawdzian prawidłowo przyłożyć. Niektóre osoby badając powierzchnie z użyciem sprawdzianu interferencyjnego, wkładają między sprawdzian a zwierciadło paski cienkiego papieru i w ten sposób niedopuszczają do wzajemnego uszkadzania powierzchni (jest to oczywiście możliwe tylko przy badaniu powierzchni płaskich).

Przyłożenie sprawdzianu do badanej powierzchni z użyciem trzech przekładek papierowych. Możliwe tylko przy sprawdzaniu powierzchni płaskich

Metoda ta ma jedną powazną wadę. Otóż na ogół uzyskuje się obraz bardzo dużej ilości cieniutkich prążków. Cieżko z ich kształtu tak naprawdę miarodajnie ocenić jakośc badanej powierzchni. Ideałem jest otrzymanie obrazu powiedzmy trzech prążków, jednego przebiegającego przez środek zwierciadła oraz dwóch po bokach przy krawędziach. Warto zbadać zwierciadło w dwie strony, tak by za pierwszym razem prążki przebiegały wzdłuż dłuższej osia a za drugim razem wzdłuż krótszej. Poniżej zdjęcie uzyskane w czasie badania powierzchni za pomocą wykonanego przeze mnie interferometru.

Obraz bardzo dobrze wykonanej powierzchni płaskiej, badanej interferometrem mojej konstrukcji..

Opublikowano w kategorii: Bez kategorii |

Kolimowanie-justowanie lornetek.

Lornetki są dobrym narzędziem do obserwacji nocnego nieba. Po pierwsze są mobilne, można je zabrać ze sobą praktycznie wszędzie; w wypadku mniejszych powiększeń dają możliwość obserwacji bez użycia statywu (szczególnie cenione są lornetki o parametrach 10×50 i 7×50), dzięki czemu szybko można poznać niebo. Ogromną zaletą obserwacji
przez lornetki jest widzenie stereoskopowe.

Jedną z najczęstszych wad występujących w lornetkach jest nierównoległość osi optycznych. Mówi się, że lornetka ma „zeza”. Nawet przy obserwacjach naziemnych jest to męczące – przy obserwacji gwiazd obraz jest nie do przyjęcia, po prostu wszystkie gwiazdy widzimy podwójnie. Do pewnego stopnia mózg składa sobie ten podwójny obraz w jeden, jednak powyżej pewnej wartości staje się to już niemożliwe. Gdy równoległość osi optycznych lunety jest na pograniczu możliwości korekty naszego mózgu, może dojść do sytuacji, że podwójny obraz jest jeszcze składany w jeden, jednak bardzo szybko dochodzi do bólu oczu i głowy.

Empiria wykazała, że oczy nie czują zmęczenia, gdy zbieżność promieni głównych wychodzących z okularu nie przekracza kąta 1 stopnia, w płaszczyźnie przechodzącej przez środek źrenic oczu. Przy czym rozbieżność promieni głównych wychodzących z okulara może dochodzić do 3 stopni a rozbieżność w kierunku prostopadłym do płaszczyzny przechodzącej przez środek źrenic nie może przekraczać 30 sekund.
Dobre lornetki mają zazwyczaj soczewkę obiektywu osadzoną na mimośrodzie służącym do justowania.

 

Soczewka obiektywu lornetki. Po zdjęciu osłony widac pierścienie mimośrodu.

W warunkach amatorskich właściwe ustawienie lornetki jest trudne, choć możliwe. Należy obracając mimośrody w obiektywach sprawdzać efekt tego działania na jakimś bardzo odległym obiekcie. Jeśli uznamy że obydwa obrazy się pokrywają, dobrze jest jeszcze sprawdzić efekt tego działania na gwiazdach. To jest najlepszy test, jaki można przeprowadzić domowym sposobem.

Niektóre lornetki nie mają obiektywów osadzonych na pierścieniach centrujących, natomiast w obudowie pryzmatów są śrubki za pomocą których można nieco pochylać pryzmaty i w ten sposób kolimować lornetkę. W nowych lornetkach często tych śrubek nie widać, znajdują się bowiem pod gumową okleiną. Aby się do nich dostać, należy oderwać delikatnie gumę a po całym zabiegu przykleić ją ponownie np: butaprenem. Przy odrobinie wprawy nie trzeba odrywać całej gumy a jedynie w miejscu, gdzie znajdują się śrubki. W starszych lornetkach (czarne, solidne metalowe z matową okleiną) śrubki do kolimacji są albo dobrze widoczne w małych otworkach w okleinie, albo są zalepione czarną substancją. Wtedy trudniej jest je zlokalizować, pomocna może być lupa. W starych lornetkach zdarza się, że śrubki służące do kolimacji są do tego stopnia zapieczone, ze jedynym sposobem na naprawę takiej lornetki jest przewiercenie starej śrubki i wykonanie nowego, nieco większego gwintu.

Najtrudniejsze do kolimacji są lornetki w których obydwa pryzmaty są ze sobą zblokowane na stałe na specjalnej płycie. Owa płyta ma wtedy sześć śrub,  umiejscowionych parami-  jest to rozwiązanie analogiczne do stosowanego w oprawach głównych zwierciadeł teleskopów. Z kolimacją tych lornetek jest o tyle więcej pracy, że po każdej ingerencji w omówioną płytkę z pryzmatami trzeba złożyć lornetkę, sprawdzić efekt i ewentualnie od nowa rozłożyć, by dostać się do śrub w płytce i skorygować działanie.

Często rozkolimowanie lornetki jest konsekwencją upadku bądź uderzenia. Może się okazać wtedy, że nie daje się ona wyjustować poprzez same obracanie mimośrodów obiektywu. Warto wtedy odkręcić obiektywy i sprawdzić czy nie doszło do przesunięcia się któregoś z pryzmatów. Są one osadzone w swych gniazdach i
dociśnięte płaskimi sprężynami. Jeśli zauważymy,że któryś pryzmat nie dolega do płaszczyzny swego gniazda, jest dziwnie przekrzywiony, to należy zwolnić płaską sprężynę, umieścić delikatnie pryzmat na swoim miejscu i ponownie docisnąć go sprężyną.

Pryzmaty lornetki widoczne po wykręceniu obiektywu

Ważne jest by podczas rozbierania lornetki nie dotykać żadnych powierzchni czynnych soczewek i pryzmatów. Pozostawione na nich odciski palców bardzo przeszkadzają w obserwacjach. Jeśli już dojdzie zabrudzenia szkła, najlepiej zmyć je za pomocą czystego spirytusu (nawet spożywczego, rektyfikowanego), w żadnym wypadku nie może być to jednak spirytus salicylowy. Pyłki i inne drobne zanieczyszczenia najlepiej usuwa się przez zdmuchnięcie strumieniem powietrza z gumowej gruszki (do nabycia w aptekach), dodatkowo można się wspomagać pędzelkiem z wiewiórczej lub borsuczej sierści.

Profesjonalną  kolimację  lornetek i innych instrumentów dwuocznych wykonuje się za pomocą lunetki dwuocznej i kolimatora o szerokim polu, ewentualnie dwóch kolimatorów o szerokim polu, których osie optyczne są równoległe.
Okulary lunetki dwuocznej mają zaznaczone pole tolerancji, w którym powinny się znaleźć krzyże widoczne w kolimatorach o szerokim polu
Zdjęcie:

Pole tolerancji wraz z krzyżem widoczne w okularze lunetki dwuocznej


Moja pracownia posiada ławę optyczną zaopatrzoną między innymi w lunetkę dwuoczną oraz kolimatory o szerokim polu dzięki czemu możemy w pełni profesjonalnie kolimować lornetki.

Lornetka 10x50 podczas justowania za pomocą lunetki dwuocznej i kolimatorów

Opublikowano w kategorii: Bez kategorii |

Polerowanie

Wypolerowanie zwierciadła i nadanie mu odpowiedniego kształtu to oczywiście najtrudniejszy etap w całej budowie teleskopu; wynika to z konieczności nadania zwierciadłu teleskopowemu kształtu asferycznego z bardzo dużą dokładnością. I, o ile szlifując zwierciadło, na jego kształt nie mieliśmy wielkiego wpływu, to przy polerowaniu sprawa ma się zupełnie inaczej – szkło poleruje się na smole, w pewnym stopniu elastycznej, „płynącej” w czasie polerowania. Od doboru jej twardości zależy w dużej mierze sukces lub porażka całej zabawy w polerowanie zwierciadła do teleskopu. Wiele osób osiąga odpowiednią twardość dodając do smoły kalafonii podczas topienia. Następnie w roztopioną mieszaninę wkładają szpatułkę, osadzoną smołę chłodzą wodą i wciskając np. paznokieć obserwują, czy zostaje ślad. Ja osobiście radzę kupić gotową smołę optyczną. Mamy wtedy gwarancję, że podczas topienia i mieszania z kalafonią nie wpadły nam do niej żadne, choćby najmniejsze śmieci. A wszelkie twarde dodatki wtopione w smołę spowodują że nasz teleskop będzie miał lustro dość mocno podrapane.
Z gotowych smół optycznych polecić mogę choćby smołę marki „Gugolz” o numerach 55 do 64. Wyższe numery odpowiadają już bardzo twardym smołom, raczej nie do zastosowania w ATM.
Gdy już mamy smołę , należy ją rozpuścić w czystym metalowym naczyniu, cały czas uważając by nie dostały się do niej zanieczyszczenia. Płytę na której zrobimy polerownik należy dokładnie umyć i wysuszyć. Krawędź płyty okleić należy kilkoma warstwami papierowej taśmy (samoprzylepnej) dzięki czemu smoła nie wycieknie nam z płyty. Po odlaniu smoły, należy na niej odcisnąć (wyszlifowane do proszku 800 lub drobniejszego) zwierciadło. Czynność tę należy wykonać bardzo ostrożnie, tak by zwierciadło nie przylepiło się do smoły. Ja osobiście zawsze czekam aż na powierzchni utworzy się „kożuszek” z zastygniętej smoły. Dodatkowo można powierzchnię zwierciadła teleskopowego pokryć cienką warstwa zawiesiny proszku polerskiego.  Ważne jest, by udało nam się dopasować dokładnie smołę do zwierciadła, jeśli się to nie uda przy pierwszej próbie, to warto smołę lekko podgrzać np za pomocą gorącej wody, lampki z silną żarówką nie energooszczędną, czy też nawet palnikiem z zachowaniem ostrożności. Gdy smoła zrobi się odpowiednio plastyczna, zwierciadło ponownie do niej dociskamy.  Jeśli już uznamy, że zwierciadło należycie dolega do smoły, to należy na niej naciąć rowki, upodabniając nieco powierzchnię smoły do czekolady. Rowki spełniają podobną rolę do bieżnika opon- odprowadzają nadmiar zawiesiny proszku polerskiego i pozwalają smole dolegać do powierzchni zwierciadła  w czasie polerowania.  Przy odpowiedniej wprawie można smołę nacinać inaczej, jednak dla początkujących osób ta metoda jest najwłaściwsza. Podczas podcinania smoły, drobiny z niej odpryskujące potrafią się przylepiać do rąk. Najłatwiej je zmyć bardzo zimną wodą. Smoła traci wtedy elastyczność i łatwiej odchodzi od skóry. Użycie bardzo ciepłej wody spowoduje że smoła stanie się lepka i bardzo skutecznie sklei się z naszymi dłońmi. Wtedy najłatwiej domyć ją za pomocą benzyny  i terpentyny (nie mieszanych razem). Gdy smoła jest gotowa, przystępujemy do polerowania. Jest tu pewne podobieństwo do szlifowania, długie ruchy zwierciadła na smole zmniejszają ogniskową, krótkie ruchy mogą ją wydłużyć. umieszczenie smoły na górze a zwierciadła na dole też wpłynie na wydłużenie ogniskowej.

Na tym niestety koniec analogii ze szlifowaniem. Ponieważ smoła jest elastyczna, zwierciadło nie musi nam się polerować z zachowaniem sferycznego kształtu. I tak naprawdę nie można podać gotowej recepty na ruchy zwierciadła na smole, pozwalające na utrzymanie żądanego kształtu. Trzeba samodzielnie poeksperymentować. Niektórzy polerują zwierciadło do usunięcia całkowicie resztek wżerów po szlifie i dopiero potem próbują uzyskać sferę. Ja osobiście radzę od początku kontrolę zwierciadła pod względem odchyłek od sfery. Zaoszczędzi to wiele trudu, pozwoli zawczasu korygować ruchy oraz stosowną ingerencję w kształt smoły. I jeśli np widzimy , że w naszym zwierciadle w czasie polerowania powstaje dołek na środku, należy środek smoły lekko podskrobać nożem.  Analogicznie, jeśli mamy podwinięty brzeg, to należy brzeg smoły podskrobać. Ingerencja w smołę musi być bardzo delikatna, tak, by w czasie polerowania smoła z czasem ponownie ułożyła się do kształtu zwierciadła.  Bardzo ważne jest kontrolowanie i właściwa ocena czy nasze zwierciadło jest już wypolerowane i nie zostały żadne dziury po proszku szlifierskim. Tu bardzo pomocna jest dobra lampka i lupa o powiększeniu około 8-10x. Trudno opisać właściwy sposób kontroli ale mniej więcej polega on na obserwacji za pomocą lupy okolic odbicia światła lampki w powierzchni zwierciadła. Wszelkie małe punkty zaobserwowane za pomocą lupy mówią o konieczności dalszego polerowania. Dodam,  że napylenie takiego zwierciadła, uwydatni tylko wszelkie niedociągnięcia w polerowaniu. Zwierciadło w tym miejscu po prostu będzie matowe. …

Jak wspomniałem, warto od samego początku polerowania sprawdzać zwierciadło na nożu i nie dopuszczać do zbytniego odejścia od sfery. Jak interpretować obrazy z noża Foucalt,a bardzo dobrze opisał Janusz Wiland na swojej stronie: http://www.astrojawil.pl/jazzz.htm.

 

 

Opublikowano w kategorii: Polerowanie, Szkło |

Coś o warstwach antyrefleksyjnych i możliwościach ich regeneracji w starej optyce.

Czemu służą warstwy antyrefleksyjne, zapewne większość osób wie.  Mają one zwiększyć ilość światła przechodzącego przez dany układ  optyczny. Realizuje się to napylając na powierzchnie szkła warstwy o ściśle określonej grubości, z materiału o odpowiednio dobranym współczynniku załamania. W teorię, jak dobrać współczynnik załamania, oraz grubości warstwy nie będę się zagłębiał w tym miejscu, można ją znaleźć (w stopniu pozwalającym na zrozumienie) w większości podręczników traktujących o optyce oraz w niektórych podręcznikach do fizyki. Spotkałem się kiedyś z zarzutem (co gorsze studenta renomowanej uczelni technicznej), że nakładając jakąkolwiek warstwę na szkło, nie można zwiększyć ilości światła przechodzącego przez nie.  Jednak można na sprawę spojrzeć inaczej: należy sobie przypomnieć , że światło ma falową naturę, zatem w odpowiednio dobranej warstwie zajdzie interferencja, dzięki której odbicie można zwiększyć ( zwierciadło dielektryczne) lub  wypadku warstwy antyrefleksyjnej zmniejszyć.

Najprostsza warstwa, wykonana z jednego materiału, pozwala uzyskać antyrefleks typu V, czyli minimalne odbicie uzyska się dla jednej, konkretnej długości fali.  Aby np. uzyskać warstwę zmniejszającą odbicie w pewnym zakresie , np. dla światła widzialnego, stosuje się powłoki wielowarstwowe.

Wiele osób próbuje „na oko” ocenić jakość warstwy, przeważnie na podstawie jej koloru. To jest kolejny błąd. Często słyszałem takie uwagi, że stare lornetki mają piękne, niebieskie warstwy, które są bardzo dobre. Otóż nie ma nic bardziej mylnego. W starych lornetkach (i nie tylko) warstwy były na ogół pojedyncze, więc  były to antyrefleksy typu „V” przeważnie wykonane z fluorku magnezu, który na dodatek jest dosyć miękki. Stare napylarki nie dawały innej możliwości. Na dodatek nie miały odpowiednich mierników, pozwalających bardzo precyzyjnie określić grubość warstwy i zakończyć błyskawicznie jej naparowywanie. Optyk, od którego się uczyłem obsługi nowoczesnych napylarek, mówił mi, że w starych aparaturach próżniowych grubość warstwy często uzyskiwano obliczając z wielkości  komory napylarki i gęstości naparowywanego materiału jego  ilość (masę), którą trzeba było wyparować całkowicie, by otrzymać określoną grubość warstwy. To oczywiście dawało bardzo różne rezultaty. Wracając do kolory warstw, oko ludzkie jest wstanie wyłowić barwę, której w odbitym świetle jest o 0,1% więcej od pozostałych kolorów. Z tego wynika, że jeśli mamy warstwę która odbija powiedzmy 0,1% światła widzialnego, ale dla fali o długości 630 nm odbicie to rośnie do 0,2%, to dla ludzkiego oka, warstwa będzie miała czerwoną barwę.  I warstwa taka będzie spektralnie dużo lepsza niż powiedzmy taka, która odbija średnio 0,2% a górkę do 0,3% będzie miała dla fali 550 nm. Tak więc częste stwierdzenia amatorów że piękne, zielonkawe warstwy są dużo lepsze od czerwonawych są po prostu bezzasadne.

Wiem, że niektórzy kupując używany sprzęt optyczny, są niezadowoleni z jakości warstw; powierzchnia soczewek zdaje się być porysowana, warstwy wyglądają , jakby częściowo zeszły ze szkła. Powstaje wtedy pytanie, czy można taką warstwę zregenerować. Teoretycznie tak, tylko są pewne warunki, których w praktyce przeważnie spełnić się nie da. Po pierwsze, trzeba znać współczynnik załamania szkła z którego wykonano soczewkę. Po drugie, aby nałożyć nową warstwę należy się pozbyć starej. Są specjalne płyny, które pozwalają usunąć niektóre rodzaje warstw. Jednak często  zdarza sięwarstwa odporna na dany płyn, lub co gorsze, szkło nieodporne na ten specyfik. W rezultacie, po zastosowaniu  płynu, w skrajnym przypadku zostaniemy z częściowo lub wcale nie usuniętą warstwą i nadtrwionym szkłem obiektywu. Czasami daje się taką warstwę spolerować, ale ta metoda też nie jest pewna. Rozmawiałem kiedyś z optykiem, który próbował regenerować przednie soczewki obiektywów fotograficznych, używanych do robienia zdjęć w zakładach metalurgicznych, gdzie narażone były na wtapianie się w powierzchnię drobin metalu. Problem przy spolerowywaniu warstwy polegał na tym, że przy innej twardości szkła i warstwy, powierzchnia nie spolerowywała się równomiernie, na dodatek czasem potrafił oderwać się kawałek warstwy i porysować powierzchnię.   Pewniejsze jest wykonanie specjalnego narzędzia i zeszlifowanie warstwy drobnym proszkiem, a następnie wypolerowanie.  Tylko to już są duże koszty, na dodatek nie wiadomo, czy zebranie nawet małej ilości szkła nie zmieni parametrów optycznych soczewki w stopniu uniemożliwiającym dalsze stosowanie w układzie z pozostałymi elementami.  Zarówno spolerowując jak i zeszlifowując starą warstwę, trzeba wcześniej zmierzyć krzywiznę soczewki a następnie w wyniku polerowania uzyskać taką samą. Tu potrzebny jest interferometr.

Jeszcze bardziej sprawa komplikuje się gdy mamy do czynienia z elementem (np. achromatem) w którym składowe soczewki są sklejone. Włożenie takowego obiektywu do aparatury próżniowej spowoduje popękanie szkła wskutek różnej rozszerzalności termicznej szkieł z których wykonano soczewki składowe. Należy więc taki element optyczny rozkleić. Dodam, że na poszczególne składowe achromatu napyla się przeważnie zupełnie inne warstwy antyrefleksyjne, by uzyskać takie same właściwości spektralne. Wynika to z różnych wspłczynników załamania flintu i kronu.  Rozklejanie starego achromatu jest zajęciem ryzykownym i nie zawsze kończy się sukcesem (czytaj: nieposzczerbionym lub niepopękanym szkłem). Sklejenie powtórne achromatu to kolejna operacja którą musi wykonać wykwalifikowany pracownik na odpowiednim przyrządzie. Tu problem polega na tym, że po pierwsze, trzeba umieć dobrze wycisnąć klej z pomiędzy klejonych soczewek, po drugie na specjalnym przyrządzie trzeba ustawić tak osie optyczne składowych soczewek, by się pokrywały.

Reasumując- proces nałożenia nowych warstw musi być wykonany w naprawdę dobrym zakładzie optycznym,  przez dobrych fachowców. Zatem jest to procedura kosztowna. Oddanie zaś obiektywu w ręce  chałturnika skończy się co najmniej pogorszeniem właściwości optycznych a możliwe, że nawet jego zniszczeniem.

Opublikowano w kategorii: Warstwy | Etykiety , |

Szlifowanie

Nie będę powielał wiadomości, jakich jest wiele na temat szlifowania zwierciadeł do teleskopów w amatorskich warunkach. Skupię się natomiast na błędach, które najczęściej podczas szlifowania popełniają początkujący szlifierze.

FAZA .

Przed rozpoczęciem szlifowania trzeba koniecznie wykonać fazę po stronie szlifowanej. Faza powinna być na tyle duża, by nie zniknęła nam w czasie szlifowania.  Jeśli wykona się małą fazę to podczas szlifowania należy koniecznie kontrolować, ile jeszcze jej zostało i w razie potrzeby, przerwać szlifowanie a następnie powiększyć fazę. Dlaczego faza jest aż tak ważna? Otóż w czasie szlifowania krzywizny, bez wykonania wcześniej fazy na brzegu zwierciadła otrzymamy ostrą poszarpaną krawędź, z której łatwo się obłamują okruchy szkła. Gdy taki odłamek szkła dostanie się pod szlifowaną powierzchnię, bardzo paskudnie potrafi ją zarysować.  Fazkę można w domowych warunkach wykonać drobną osełką lub papierem ściernym. Faza powinna być w miarę możliwości gładka, nieposzarpana, jej „mat” powinien wyglądać jak po proszku nr 350 lub drobniejszym.  Wtedy jest duże prawdopodobieństwo, ze nic się z niej nie oberwie w trakcie szlifowania i polerowania.  Dodam, że o ile taki odłamek szkła w trakcie szlifowania zostawia tylko rysę łatwą do usunięcia, to w trakcie polerowania potrafi się wbić w smołę polerską i cały czas rysować zwierciadło.  Trudno wtedy zlokalizować takie szkło, trzeba przeważnie zeskrobać wierzchnią warstwę smoły, aby się go pozbyć.

ZBYT WCZESNA ZMIANA PROSZKU NA DROBNIEJSZY I NIEDOSZLIFOWANY BRZEG.

Częstym błędem jest przejście na drobniejszy proszek w chwili, gdy jeszcze są głębsze” dziury” po grubym proszku. Dziury takie zostają zwłaszcza przy brzegu zwierciadła.  Dlaczego tak się dzieje wyjaśnię za pomocą poniższego rysunku.

Jak widać, promień wklęsłej krzywizny zwierciadła, nie jest równy, co do długości promieniowi wypukłej krzywizny matrycy. Różnią się o średnią grubość proszku szlifierskiego znajdującego się między nimi.  Przechodząc na drobniejszy proszek, przez pewien czas mamy sytuację, w której powierzchnia matrycy styka się z powierzchnią zwierciadła (poprzez cienką warstwę proszku), tylko w środkowej części.   Dlatego też środek zwierciadła wyszlifuje się dużo szybciej, brzegi wolniej. Całą powierzchnię zwierciadła należy kontrolować za pomocą dobrej lupy o powiększeniu około 8-10x, przy dobrym oświetleniu.  Dopiero, gdy na całej powierzchni nie ma głębszych dziur po poprzednim proszku, można zacząć szlifowanie drobniejszym proszkiem.  Warto porównać środek zwierciadła z brzegiem, czy mat jest identyczny. Jeśli zostawi się przez pośpiech, choć trochę niedoszlifowanej krawędzi, zemści się to podczas szlifowania drobnym proszkiem czterokrotnie

ZMIANA OGNISKOWEJ

W trakcie szlifowania i pomiaru strzałki ugięcia może okazać się,  że ogniskowa zwierciadła jest trochę za długa lub trochę za krótka. Na wydłużenie lub skrócenie jej mają wpływ odpowiednie ruchy zwierciadła podczas szlifowania. Wiadomo, że wydłużenie ruchów skraca ogniskową a skrócenie ruchów (mniejsze wychylenia) pozwoli ogniskową wydłużyć. Jeśli chcemy ogniskową wydłużyć szybciej i o sporą wartość, najlepiej zamienić zwierciadło z matrycą miejscami, tak by to matryca była na górze i wtedy wykonywać duże wychylenia. Przy skracaniu ogniskowej często wykonuje się ruchy zwierciadłem na brzegu matrycy. przyśpiesza to pracę ale łatwo można doprowadzić do sytuacji zilustrowanej poniższym rysunkiem.

Środek matrycy jak łatwo zauważyć ma inną krzywiznę niż reszta zwierciadła. Otrzymaliśmy coś przypominającego trochę „wydęty” stożek. Przy dalszym szlifowaniu na takiej matrycy otrzymamy zwierciadło z dziurą po środku. Łatwo się domyślić, że pomiar strzałki ugięcia w tym wypadku będzie mało miarodajny a wypolerowanie takiego zwierciadła choćby do sfery zajmie dużo więcej czasu (środek będzie długo matowy,  a ogniskowa dłuższa niżby to wynikało z pomiaru strzałki). Zawsze więc po dużej korekcie ogniskowej warto przez jakiś czas zwierciadło szlifować klasycznie, wykonując ruchy przez środek matrycy. Aby sie upewnić czy wszystko jest ok, można sprawdzić zwierciadło za pomocą głębokościomierza lub sferometru o małej bazie. Jeśli wskazania pomiaru strzałki dla różnych stref ( środkowej i brzegowej) zwierciadła są identyczne, można przyjąć że zwierciadło jest dobre a pomiar strzałki ugięcia dosyć miarodajny.

Opublikowano w kategorii: Szkło, Szlifowanie | Etykiety , , , , |

Badanie szkła przeznaczonego na zwierciadło pod względem naprężeń.


Od tego czy dane szkło ma naprężenia , czy nie zależy, czy w ogóle da radę z niego wykonać dobre zwierciadło. Są tacy co twierdzą, że naprężenia w szkle w niczym nie przeszkadzają, ja jednak stanowczo odradzam pracę ze szkłem źle odprężonym.  Pech chciał, że płyta z której próbowałem wykonać swoje pierwsze zwierciadło posiadała naprężenia i nie dało się z niej zrobić nawet dobrej sfery. Na nożu Foucault,a wyglądało to tak, jak bym podczas polerowania zrobił „górkę” względem sfery, z tym że środek tej górki nie leżał na środku zwierciadła ale w połowie promienia. Jeżeli wykonując zwierciadło widać w czasie badania jakieś niecentrycznie rozkładające się nierówności, to może być znak, że właśnie szkło posiada naprężenia.  O ile szkło typu „float” przeważnie jest dobrze odprężone, to z innymi płytami nieznanego pochodzenia może być już różnie. Aby więc uniknąć daremnego szlifowania i polerowania, warto zrobić prosty test na występowanie naprężeń. W tym celu daną płytę szklaną należy prześwietlić światłem spolaryzowanym, oglądając ją w tym czasie przez drugi polaryzator, który należy obracać wokół osi. Jeśli płyta  cały czas wygląda tak  samo, to znaczy , że nie posiada naprężeń. Jeśli zaś w różnych względem siebie ustawieniach polaryzatorów , w szkle pojawia się coś przypominającego dymki z papierosa, to właśnie są to miejsca z naprężeniami.  Poniżej przedstawiam schematyczny rysunek takiego układu do badania szkła.

bad.nap.

Jeśli nie ma w zasięgu ręki polaryzatorów, można taki test przeprowadzić za pomocą wyświetlacza LCD (np z laptopa), który jest w tym wypadku źródłem światła spolaryzowanego, a do oglądania płyty należy użyć okularów z kina trójwymiarowego, ewentualnie innych okularów polaryzacyjnych, np: przeznaczonych dla wędkarzy lub kierowców. Łatwo stwierdzić, czy mamy do czynienia z okularami polaryzacyjnymi, wystarczy obserwować ekran laptopa obracając okulary wokół osi. Jeżeli w pewnym momencie światło docierające do naszego oka od laptopa zostanie odcięte to mamy do czynienia z okularami polaryzacyjnymi. Można też przeprowadzić taki test już kupując okulary- trzeba obserwować jakieś źródło światła przez dwie pary okularów, obracając jedne względem drugich. Gdy uda nam się odciąć dopływ światła w jakimś położeniu, to znak że obie pary okularów są polaryzacyjne, jeśli mimo obracania jednych okularów względem drugich natężenie światła docierającego do oka jest stałe, to znak że przynajmniej jedna para nie polaryzuje światła. Poniższe zdjęcie przedstawiają właśnie taki „skomplikowany” zestaw badawczy, oraz  płytę szklaną z wykrytymi za pomocą tego zestawu naprężeniami

lap.okulnapr1napr2

Opublikowano w kategorii: Szkło | Etykiety , , , , , , |

Warstwa odbijająca.

Aluminizacji zwierciadła nie da się oczywiście przeprowadzić w domowych warunkach. Należy nasze zwierciadło oddać do zakładu specjalizującego się w wykonywaniu cienkich warstw optycznych. Przestrzegam przed napylaniem zwierciadeł w firmach wykonujących odbłyśniki reflektorów samochodowych bo współczynnik odbicia warstwy oraz równomierność pokrycia mogą być dalekie od oczekiwanych.

Warstwą odbijającą w zwierciadłach teleskopów najczęściej  jest aluminium, naparowane na szkło w napylarkach  próżniowych. Jako źródło aluminium stosuje się drut aluminiowy, pocięty w odcinki i wygięty w „koniki” (przypomina to „hacle” do procy) i zawieszony na spiralach grzejnych.  Po podłączeniu napięcia spirala się nagrzewa , aluminium roztapia i rozpływa po spirali z której stopniowo paruje. Poniżej przedstawiam zdjęcie spirali z takimi właśnie konikami.

spirala al.

Spirala Aluminiowa z zawieszonymi "konikami"

Taką metodę naparowywania aluminium stosuje się w napylarkach z oporowogrzejnym źródłem parowania.Dużo lepsze efekty uzyskuje się w napylarkach w których źródłem parowania jest działo elektronowe.  Można w nich wyparowywać aluminium z tygla grafitowego, dzięki czemu uzyskuje się pełną kontrolę prędkości parowania oraz grubości wykonywanej warstwy.  Aluminium stosowane do wykonania zwierciadła ma czystość 99,99%! Poniżej na zdjęciach kolejno: tygiel grafitowy wypełniony roztopionym aluminium oraz działo elektronowe wypełnione kwarcem.

Tygiel grafitowy wypełniony aluminium.

Działo Elektronowe

W napylarkach z oporowogrzejnym źródłem grubość warstwy zależy od ilości koników założonych na spiralę, przy czym zdarza się, że  aluminium po roztopieniu potrafi zebrać się w kroplę i opaść, w konsekwencji czego warstwa będzie zbyt cienka. Prędkości parowania też nie można utrzymywać tak dokładnie jak w przypadku parowania zdziała elektronowego. Od prędkości parowania oraz temperatury, zależy struktura jaką zbuduje aluminium osiadające na szkle. Nam zależy, by była ona amorficzna. W nieodpowiednich warunkach aluminium może zbudować strukturę krystaliczną i w konsekwencji da mniejszy współczynnik odbicia. Dodam, że w napylarkach z oporowogrzejnym źródłem parowania, jedyną możliwą do wykonania warstwą zabezpieczająca aluminium jest warstwa z fluorku magnezu, podczas gdy przy zastosowaniu działa elektronowego zabezpieczenie można wykonać zarówno z fluorku jak i kwarcu, lub kwarcu  i tlenku tytanu, co daje najlepsze właściwości spektralno-mechaniczne.

Wiele osób zastanawia się , jak duże różnice w grubości warstwy powstają podczas napylania.  Słyszałem osobiście takie opinie, że nie ma sensu robić super dokładnego zwierciadła, bo warstwa i tak wprowadzi  duże zniekształcenia na powierzchni. W dobrych napylarkach stosowanych w przemyśle optycznym różnice w grubości wykonanych warstw wynoszą około 1%. Jeśli przyjmiemy, że grubość warstwy aluminium wynosi 100nm, to zniekształcenia z tego wynikłe wyniosą 1nm! Tak małe różnice w grubości warstw możliwe są dzięki zastosowaniu specjalnego systemu planetarnego, zwierciadło umieszczone w danej celi obraca się nie tylko wokół osi przechodzącej przez środek komory ale też wokół osi przechodzącej przez środek celi.  Aby jeszcze bardziej  wyrównać grubość warstwy, stosuje się dodatkowo specjalną przesłonę, której kształt oraz wysokość dobiera się w dużej mierze doświadczalnie.

Wnętrze nowoczesnej aparatury próżniowej. Widoczny system planetarny z pięcioma sektorami oraz przesłona poprawiająca równomierność pokrycia.

Kolejnym, ważnym czynnikiem od którego zależy jakość wykonanej powłoki jest czystość powierzchni podkładu zwierciadlanego. Ważne jest oczywiście dokładne oczyszczenie, odtłuszczenie i usunięcie ładunków elektrostatycznych z powierzchni zwierciadła. Dodatkowo, gdy już szkło znajduje się w aparaturze, stosuje się czyszczenie jonowe. W starszych aparaturach wykonywane jest czyszczenie jarzeniowe, upraszczając sprawę można opisać to w ten sposób: we wnętrzu komory próżniowej znajduje się odpowiednio wygięty drut odizolowany od obudowy. Przyłożenie do tego drutu oraz do obudowy przeciwstawnych biegunów prądu wysokiego napięcia jonizuje resztki gazów we wnętrzu komory (ewentualnie po uzyskaniu wyższej próżni dotlenia się ją do poziomu umożliwiającego jonizację).  Dzięki temu z powierzchni napylanej usuwane są nawet drobne pyłki, które mogły się przyczepić dzięki siłom elektrostatycznym.  W nowoczesnych aparaturach czyszczenie jonowe odbywa się za pomocą działa jonowego. Daje to dużo lepsze rezultaty niż metoda opisana wcześniej. Dodatkowym atutem napylarek wyposażonych w działo jonowe jest to, że zastosowanie wiązki jonów w czasie samego procesu naparowywania sprawia, że warstwa aluminium jest dużo lepiej „upakowana”, ma mniej „prześwitów” zaś cząstki, które by się miały kiepsko trzymać, po prostu odpadają. W wypadku parowania materiałów przezroczystych (zabezpieczenie warstwy Al) stosując działo jonowe uzyskuje się wyższy współczynnik załamania i mocniejszą warstwę.

Gardziel działa jonowego

Od zastosowanej warstwy odbijającej zależą nie tylko właściwości mechaniczne, ale także spektralne napylonego zwierciadła. Poniżej załączam grafikę na której znajdują się wykresy sprawności warstw odbijających. Idąc od największej sprawości są to odpowiednio: AL zabezpieczone kwarcem oraz tlenkiem tytanu, następnie Al. niezabezpieczone. Następne , pokrywające się w sporej części wykresy to Al. zabezpieczone fluorkiem magnezu oraz Al. zabezpieczone samym kwarcem. Widoczna niewielka przewaga w sprawności warstwy z fluorkiem magnezu. jeśli chodzi o odpornosć mechaniczną to WARSTWA Z ZABEZPIECZENIEM KWARCEM I TLENKIEM TYTANU BIJE POZOSTAłE NA GłOWę. Dobrze położona wystarczy na wiele, wiele lat. Druga w kolejności jest oczywiście warstwa z kwarcem. Zabezpieczenie fluorkiem chroni przed utlenianiem, łatwo się jednak rysuje taka warstwa przy próbach czyszczenia.

Dodam, że dla właściwości spektralnych bardzo ważna jest grubość położonej warstwy zabezpieczającej. Ze względu na falową naturę światła, aby uzyskać odbicie rzędu 96% zarówno grubość warstwy krwarcu jak i dwutlenku tytanu musi wynosić ćwierć długości fali światła. Możliwość dokładnej kontroli grubości warstwy przezroczystej  daje zastosowanie czujnika optycznego, podczas gdy grubość warstw metalicznych kontroluje się za pomocą czujników kwarcowych. Czyli, aby dobrze wykonać zwierciało z zabezpieczeniem napylarka musi mieć dwa rodzaje czujników grubości i prędkości parowania.

Reasumując, zwierciadło napylone w aparaturze optycznej osiągnie nawet 96% odbicia, jednocześnie nie zniekształacając powierzchni zwierciadła. Napylenie zwierciadła w napylarce przemysłowej, stosowanej do np: reflektorów samochodowych, da odbicie około 86% a przy odrobinie pecha nawet mniejsze, zaś z osiągniętego z wielkim trudem „lambda/10″ zostać nam może  „lambda/4″

Opublikowano w kategorii: Warstwy | Etykiety , , , , , , |

Proszki szlifierskie i polerskie.

PROSZKI SZLIFIERSKIE.

Najczęściej stosowanym proszkiem szlifierskim jest węglik krzemu (SIC) Zwany Karborundem. Jest to materiał otrzymywany sztucznie, posiadający barwę od zielonkawej do czarnej, która pochodzi od zanieczyszczeń (czysty jest bezbarwny).  Jego twardość w skali Mohsa wynosi ok. 9,2 do 9,5 ( dla porównania twardość talku =1, twardość diamentu =10).  Innym proszkiem ściernym dostępnym dla amatorów do obróbki szkła jest elektrorund, czyli syntetyczny odpowiednik korundu. Chemicznie jest to Al2O3, jego twardość jest mniejsza niż karborundu i w skali Mohsa wynosi ~9 . Elektrorund jest koloru białego ( tak na prawdę jest przezroczysty).  Ze względu na mniejszą twardość wielu amatorów wykonuje za jego pomocą sam koniec szlifowania.

Proszki szlifierskie są przez producenta sortowane względem wielkości ziarna a frakcje są numerowane, przeważnie grubszym proszkom są przypisane niższe numery. Dla przykładu poniżej przedstawię kilka gradacji proszku ściernego i przypisane mu numery.

nr 80-             200-160  µm

nr 150-          100-80    µm

nr 24o-          63-50     µm

nr 320            40-28  µm

nr 500            20-14  µm

nr 800            10-7 µm


Proszki polerskie.

Do polerowania optyki  stosuje się najczęściej tlenek ceru oraz tlenek żelaza. Tlenek ceru jest przeważnie w różnych odcieniach koloru beżowego. Tlenek żelaza ma kolor brązowy. Szybciej poleruje się tlenkiem ceru, natomiast tlenek żelaza wielu astroamatorów stosuje do końcowego etapu polerowania, ponieważ jego wolniejsze działanie pozwala dokładniej kontrolować ostatnie etapy figuryzacji. Tak na prawdę,  stosowanie danego proszku polerskiego zależy od indywidualnych preferencji osoby polerującej (ja przeważnie zaczynam polerowanie i kończę za pomocą tlenku ceru).

JAK OBCHODZIĆ SIĘ Z PROSZKAMI.

Zawsze należy unikać pomieszania i pomylenia proszków. Każdą gradację proszku szlifierskiego  należy przechowywać w oddzielnym, dobrze zamkniętym pojemniku na którym należy zapisać sobie nr gradacji. Dodatkowo, warto grube proszki trzymać na innej półce lub w innej szufladzie niż proszki drobne, zaś proszki polerskie z dala od szlifierskich o ile warunki na to pozwalają. Jeśli mamy do dyspozycji jedną szafkę z kilkoma półkami, to na najwyższej należy trzymać proszki polerskie, poniżej drobne proszki szlifierskie, najniżej zaś grube proszki szlifierskie.  Szlifując w warunkach amatorskich, grube proszki można nanosić na „sucho” a następnie dodawać wodę stosując np.  ręczny opryskiwacz do roślin doniczkowych. Drobniejsze proszki najłatwiej nanosić za pomocą pędzelka już po zmieszaniu z wodą. Przy czym do każdego proszku należy mieć oddzielny pędzelek.  Nie ma się co łudzić, że uda się umyć pędzel po grubym proszku i zastosować do drobnego a nie poniesie się konsekwencji w postaci rys na zwierciadle.

Proszki polerskie też najłatwiej nanosić pędzelkiem w postaci zawiesiny wodnej. Tu chyba nie trzeba wspomnieć, że musi być to pędzelek przeznaczony wyłącznie do poleru!

Opublikowano w kategorii: Polerowanie | Etykiety , , , , , , , , , |